W dniu 15.12.2017 roku uczestniczyłam w pięknym wydarzeniu. Pojechaliśmy wraz z naszymi nauczycielkami ze szkoły muzycznej: panią Aleksandrą Zabagło i panią Pauliną Skrok, do Opery Krakowskiej na spektakl „Dziadek do orzechów” skomponowany przez Piotra Czajkowskiego. Swoją premierę światową spektakl ten miał w Teatrze Maryjskim w Sankt Petersburgu, a polska premiera miała miejsce w Bydgoszczy w Studiu Operowym w 1958 roku.

Było to dla mnie niezwykłe przeżycie ze względu na to iż rzadko bywam w takich miejscach jak teatr czy opera. Sam pomysł wyjazdu bardzo mi się spodobał, aczkolwiek miałam niewielkie obawy czy spektakl przypadnie mi do gustu.Kiedy dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do wnętrza budynku opery od razu wiedziałam, że  jest to poważna część świata artystycznego. Gdy zostawiliśmy kurtki w szatni, udaliśmy się na poszukiwanie wejścia do naszych miejsc, które były usytuowane na balkonie. Musieliśmy więc przejść przez schody, które były usłane czerwonym dywanem. Zrobiło to na mnie niemałe wrażenie.. Kiedy już dotarliśmy do naszego wejścia, na ścianach korytarza dotrzegliśmy fotografie artystów, którzy zagościli na scenie opery i wśród nich odnaleźliśmy zdjęcia Pana Dyrektora Konrada Szoty oraz Pana Wiesława Nowaka. Był to dla nas ogromny zaszczyt i duma,że mogliśmy wśród tylu wykonawców zobaczyć znajome nam twarze. Niedługo przed rozpoczęciem spektaklu dotarliśmy do naszych miejsc. Widok robił oszałamiające wrażenie. Patrząc w dół można było dostrzec ludzi siedzących najniżej oraz orkiestrę, która stroiła instrumenty. Na wprost widoczna była scena zasłonięta czerwoną kurtyną. Nie mogłam doczekać się rozpoczęcia spektaklu.

Był  to piękny balet, libretto Marius Petipa i Mariusza Wsiewołożskiego według opowieści E.T.A. Hoffmanna w opracowaniu Emila Wesołowskiego, opowiadający o dziewczynce, która za sprawą zabawki otrzymanej od ojca chrzestnego jako prezent pod choinkę czyli dziadka do orzechów wędruje do krainy cudowności, w której rządzi Cukrowa Wróżka. Wszystko tam było możliwe jak we śnie, każda rzecz mogła się zdarzyć…

Uważam, że oglądając ten spektakl można było przenieść się do zupełnie innej rzeczywistości i zapomnieć o troskach oraz kłopotach. Pierwsze wrażenie po odsłonięciu kurtyny było czymś niezapomnianym, ponieważ na samym środku umiejscowiona była choinka, która otwierała się i grupami wchodzili na scenę tancerze. Moim zdaniem największą uwagę zwracała Klara, ponieważ była bardzo często na środku sceny. Zresztą nie ma się temu co dziwić, gdyż była to jedna z kluczowych postaci baletu. Myślę, że Mizuki Kurosawa doskonale wcieliła się w swoją rolę. Pokazała  delikatność, emocjonalność i  wrażliwość Klary nie wypowiadając ani jednego słowa. Liczyła się tylko Ona, jej perfekcyjny taniec i scena. Zaczarowała nim wszystkich , przez co można było zapomnieć o upływającym czasie i poczuć, że przeżywa się tą przygodę wraz z nią.

Kolejną częścią baletu, która wywarła na mnie wrażenie był taniec kwiatów. Piękne, barwne stroje i doskonały klimat oddany przez muzyków orkiestrowych pozwoliły mi w myślach wyobrazić sobie wiosenną łąkę i pachnące, świeże, kolorowe kwiaty. Tańczący na scenie ludzie wirowali lekko i z gracją.  Klara i Książę wykonali Pas de deux czyli duet w balecie wykonywany przez pierwszego solistę i pierwszą solistkę, którego celem jest ukazanie ich umiejętności tanecznych. Uważam, że doskonale im się to udało.Sądzę, że musieli bardzo dużo ćwiczyć, aby być w tak doskonałej dyspozycji tanecznej. Ruchy, które oni wykonywali były bardzo trudne i wymagały wielkiej koncentracji uwagi.

Ciekawym elementem przedstawienia było przejście przez scenę człowieka przebranego za wielkiego misia. Był to za razem humorystyczny, ale i miły moment. Niedźwiedź       pomachał wszystkim, przez co u niejednej osoby wywołał uśmiech na twarzy.

Nie byłoby idealnych tańców bez świetnej oprawy muzycznej. Moim zdaniem taką właśnie w tym balecie zapewniła orkiestra. Można było usłyszeć zarówno instrumenty dęte drewniane ( flet sopranowy, flet piccolo, klarnet, obój, fagot), dęte blaszane (np.trąbka, puzon) i smyczkowe (skrzypce, altówki, wiolonczele, kontrabasy). Ciekawym instrumentem w orkiestrze była czelesta należąca do grupy instrumentów perkusyjnych, ale posiadająca klawiaturę jak fortepian. W spektaklu można było posłuchać jej brzmienia podczas tańca wieszczki cukrowej. Były również obecne harfy jako przedstawiciele instrumentów strunowych szarpanych oraz cała grupa instrumentów perkusyjnych m.in.: bębny i kotły. Muzycy orkiestrowi stosowali różne rodzaje dynamiki. Dało się usłyszeć zarówno piękne, subtelne i delikatne piano jak i dynamiczne, pełne różnych emocji forte. Tempa równie często ulegały zmianom: od szybkich, wesołych pobudzających ucho widza melodii aż do wolniejszych, wprowadzających osobliwy klimat do przedstawienia. Uważam, że muzycy poradzili sobie doskonale z powierzonym im zadaniem. Uzupełniali swoją grą choćby brak dialogów mówionych. Muzyka była w tym wszystkim tekstem. Dzięki niej mogliśmy odczytywać w wyobraźni te sceny jako pozytywne lub negatywne i odczuwać odpowiednie do danej chwili emocje.

W połowie spektaklu, gdy zarządzono przerwę podeszliśmy wraz z całą grupą pod scenę, aby zobaczyć te piękne instrumenty i przyjrzeć się im z bliska. Na środku orkiestry miejsce na specjalnym podeście miał dyrygent, którego obecność w orkiestrze jak wiemy jest niezbędna. Po prawej stronie widoczne były instrumenty smyczkowe, z tyłu dęte oraz perkusyjne typu kotły, bębny a z lewej strony była m.in. czelesta oraz harfy. Każdy muzyk wraz z dyrygentem miał swój pulpit z nutami, co dodawało jeszcze większej powagi całemu przedsięwzięciu. Wywarło to na mnie niesamowite wrażenie, które długo pozostanie w pamięci.

Oprócz efektów dźwiękowych, na scenie można było również podziwiać piękne, kolorowe stroje, które przykuwały oko widza. Sądzę, że były odpowiednio dobrane, gdyż odzwierciedlały charakter postaci granej przez tancerza i pomagały ocenić czy dana postać jest pozytywna czy negatywna.

Nietuzinkowym elementem baletu było również oświetlenie sceniczne, ponieważ wskazywało nam główne role i pomagało w interpretacji zachowań postaci. Zmieniało się wraz z wejściem kolejnych osób na scenę, co pozwoliło na pobudzenie wyobraźni odbiorcy.

Podsumowując uważam, że balet ten był bardzo piękny i dostojny. Tancerze i muzycy wykonali bardzo dobrą pracę i zapewne poświęcili bardzo dużo czasu, aby przygotować się do tego przedstawienia. Myślę, że warto było na nie pojechać, ponieważ dzięki temu przekonałam się, że balet może być ciekawy i wywołać emocje. Polecam go każdemu, kto chce zaznać niezapomnianych wrażeń, posłuchać pięknej muzyki oraz przenieść się choć na chwilę do innej rzeczywistości. Spektakl ten w zupełności na to pozwala. Myślę, że jest przeznaczony zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Każdy tam znajdzie coś dla siebie.

Na końcu, kiedy wszyscy tancerze ukłonili się oklaskom nie było końca. Praca wykonana przez tych wszystkich ludzi została odpowiednio doceniona, ponieważ każdy z aktorów otrzymał różę jako symbol wdzięczności widzów za poświęcony czas nie tylko na występ , ale i na próby. Jestem szczęśliwa, że uczestniczyłam w tym pięknym wydarzeniu. Mimo, że wróciłam do domu bardzo późno, nie żałuję, że tam pojechałam, ponieważ towarzyszyła nam bardzo miła atmosfera i przeżyłam niepowtarzalne chwile, które długo pozostaną w mojej pamięci.

Marlena Łuczak, klasa IV, flet